Powstała Śląsko–Małopolska Dolina Wodorowa

Druga pod względem wielkości i potencjału dolina wodorowa w Polsce powstała w Katowicach. Śląsko-Małopolska Dolina Wodorowa to partnerstwo ponad 20 podmiotów, w tym firm, uczelni i instytucji.

Akt założycielski podpisano 31 stycznia 2022 roku w Muzeum Śląskim w Katowicach, a inicjatorem powstania doliny była Agencja Rozwoju Przemysłu. W wydarzeniu wzięli udział m.in. Ireneusz Zyska, Sekretarz Stanu, Pełnomocnik rządu ds. Odnawialnych Źródeł Energii, wojewodowie śląski i małopolski, osoby związanie ze środowiskiem biznesowym, naukowym i samorządowym obu regionów. Agencję Rozwoju Przemysłu S.A. reprezentował wiceprezes Paweł Kolczyński.

Wojewoda małopolski, Łukasz Kmita podkreśla, że powstanie nowej doliny wpłynie nie tylko na region, ale będzie miało znaczenie dla rozwoju innowacji wodorowych w całym kraju. Swoje poparcie dla inicjatywy podkreśla również wojewoda śląski Jarosław Wieczorek.

Marek Brzeżański z Politechniki Krakowskiej: Nie ma alternatywy dla wodoru na kolei

Profesor Marek Brzeżański podkreśla znaczenie wodoru dla rozwoju kolei w Polsce.


Jak podkreśla profesor, współczesne silniki tłokowe osiągają maksymalnie 42% sprawności, a w normalnych warunkach ok. 30%. W ogniwach wodorowych jest ona aż o kilkanaście procent wyższa i wynosi 50%.
W jednym z projektów badawczych naukowcy modernizowali lokomotywę o mocy 280 kW. Okazało się, że wymiana starego napędu na diesel, który będzie spełniał normy dotyczące emisji spalin oraz hałasu kosztowałabym 2 mln euro, a budowa z nowymi ogniwami paliwowymi 3 mln euro. Drugie rozwiązanie było nie tylko ekologiczne, ale również pozwalało osiągnąć mniejsze wibracje, mniejszy hałas oraz tańsze przeglądy okresowe. Co więcej, do poruszenia lokomotywy o średnim obciążeniu wystarczyło zastosowanie ogniwa o mocy 600 kW i zestaw baterii litowo-jonowych o pojemności 450 kWh. Plus dodatkowa korzyść przy napędzie wodorowym to możliwość odzyskania energii hamowania. Jak mówi Marek Brzeżański przytaczając eksperyment, każda zmiana wektora na kołach powodowała odzysk, który ładował baterie. W przypadku potrzeby użycia większej mocy energia byłaby właśnie czerpana z baterii.


To dobra wiadomość dla ogniw wodorowych, bo kilka lat eksploatacji dzięki tym właściwościom kosztowałaby mniej niż zastosowanie silnika diesla. Także na liniach niezelektryfikowanych lub bocznicach, obecnie obsługiwanych przez pojazdy z silnikami spalinowymi lokomotywy na wodór mogłyby się sprawdzić.